Rozmowa z Duszą o wrażliwości

Kiedyś zapytałam moją Duszę, o co chodzi z tymi drogami życia, dlaczego jest tak wiele ścieżek, podejść i wszystkie są dobre, działają – dla doświadczających ich, jednocześnie wykluczają się nawzajem swoimi teoriami, podejściem a mimo to, prowadza do oświecenia? spełnienia, samorealizacji? Dlaczego ja musiałam je wszystkie przejść? poznać? Po co mi to? Nieraz miałam już dość, ale życie mnie pchało poprzez rózne doświadczenia.
– Chciałam Ci pokazać, że Ty jesteś tym co się nigdy nie zmienia a zarazem zmienia się ciągle, nie zmieniając się w swojej esencji. Rozumiesz?
- Ja miałam Duszo zawsze takie wrażenie, że wszystko co proponuje mi ten świat, ja już znam, już doświadczyłam, że chciałabym stąd odejść?
Czy to jest ucieczka? Jakiś unik przed życiem, odpowiedzialnością jak mi próbowali ludzie wpoić? skoro nie ide ich zrozumieniem ?
-Nie, ale tak miało być, zrozumiesz to, pojmiesz w wtedy wszystko się odmieni ale wszystko w swoim czasie, już to przeczuwasz ale idź dalej, tak, jak idziesz, wszystko jest dobrze. Zobaczysz to, poczujesz, już to znasz, wiesz tylko jeszcze wypierasz.
Dusza pokazała mi ludzi a z ich głów wychodziły długie trójkąty, jak projektory światła. Dostałam zrozumienie, że wszystko to są zapisy naszych przekonań, czyli to w co wierzymy podświadomie niemal całkowicie stwarza naszą rzeczywistość ale jest tez jeszcze coś, co jest poza naszymi wyobrażeniami czy karmą lub przekonaniami, taki element impulsów Boskich, które mogą kompletnie nie pasować do naszego schematu karmicznego naszej Duszy. Jest to pierwotny akt Boga, takie małe – duże szanse na zmiany. Było mi nie wygodnie z tą wiedzą, bo wiedziałam, że oznacza to iż wszystko czego doświadczamy jest pewnego rodzaju iluzją opartą tylko i wyłącznie na naszych wierzeniach i może jakiś symbolach, kodach jakimi posługujemy się, jakie zebraliśmy na przestrzeni wcieleń, co więcej, zarażamy się nawzajem kolejnymi kodowaniami, perspektywami, na nowo. Wszystko w co uwierzysz, na co naprawdę pójdzie twoja uwaga, energia, stanie się dla Ciebie Twoją rzeczywistością, realną, widzialną i dotykalną. Ale to jest właśnie to coś co stwarza nasze doświadczenia. Nie zmienia ich wartości dla nas, bo wszystko czego doświadczamy jest dla nas, jest w nas, drga i chce się pokazać, powoduje bodźce, odczucia w ciele, emocjach, energetyce ale… to nie jesteśmy my, my tego tylko doświadczamy a może aż? To chyba zależy od tego jakie nadam znaczenie danemu doświadczeniu bo ono sobie po prostu jest.
Umiejętność stanięcia z boku, z roli obserwatora i też zarazem doświadczającego pozwalała mi na badanie, różnych perspektyw, bo bycie obserwatorem totalnie nie wyklucza nas z przeżywania, czucia na najgłębszych poziomach dostępnych nam tu jako ludzi a raczej wzbogaca nasze przeżycia i pokazuje ich głębie.
Np zawsze jako dziecko, miałam takie odczucie swojego Ja, zauważałam, że jest we mnie coś co się nigdy nie zmienia, mimo doświadczanych przeżyć, sytuacji w życiu. Czułam zawsze siebie prawdziwą. Czasem to wszystko powodowało we mnie depresje, czasami nie umiałam sobie z tym poradzić w zderzeniu ze światem a wiązało się to też z ogromną sensytywnością i podróżami poza ciałem, częstym opuszczeniem ciała fizycznego, tam czułam ulgę.
Ja się zawsze czułam tak, jakby ktoś Ducha wysłał na ziemie i próbował mu wyjaśnić, wbić na siłę zasady rządzące tym światem, a one ni cholery nie pasowały do mnie. Próbowałam znaleźć ścieżki pasujące do mnie, było naprawdę wiele, żadna nie dała mi poczucia, że jestem tu gdzie powinnam być, w każdej mi coś nie pasowało, ale też z każdej wyniosłam naukę ale często jakieś zasady, panujące kody, rytuały nie odpowiadały mi, ja lubiłam zawsze czerpać ze wszystkiego ale być nadal sobą i robić wszystko po swojemu i nigdy to się to nie zmieniło, chociaż od dziecka miałam, też takie coś, że zawsze czułam drugiego człowieka jak kawałek siebie, że on jest częścią mnie ale przez ludzi było to traktowane jako brak asertywności czy granic, kompletnie nie pojmowali, że ja widzę w nich to samo źródło, którym jestem ja.
Moja Dusza kiedyś powiedziała mi coś, i to było piorunujące doświadczenie, że mnie zabierze stąd bo widzi, jak ja się męczę. ,, ZABIORĘ CIĘ STĄD BO WIDZE JAK CI TU CIĘŻKO” bo rzeczywiście ja płakałam całymi dniami i ja to wtedy usłyszałam jako głos ludzki, kobiecy, słyszalny uchem ludzkim. Z czasem polubiłam tu być, życie na ziemi i zaczęłam zauważać więcej pozytywów, odczuwać wdzięczność, rozwijać się, przyglądać swoim negatywnym przekonaniom na terapiach bo wiele z nich jest niemal przyklejonych do nas i pochodzą one z naszych rodów i innych żyć.
Coś we mnie też pękło, pomyślałam, że nie, że ja chcę jednak spróbować, że się nie poddam, że tylu zajebistych bardzo wrażliwych ludzi wylądowało w psychiatryku i są tam latami, przyjmują leki, a nic to nie zmienia albo popełniają samobójstwa. Że coś jest jednak nie tak na tej planecie, że rządzą nią Ci, którzy nie mają empatii, mają bystry umysł ale zero mądrości serca czy takiego ludzkiego podejścia, że po coś zeszliśmy tu na ziemie – My wrażliwi – a już na pewno nie po to aby umrzeć. I taki wkurw się we mnie zrodził. Czasami rozmawiam z ludźmi, którzy są w szpitalu psychiatrycznym, z ludźmi, którzy biorą leki psychotropowe ale też z ludźmi zwyczajnymi , może zwyczajnymi to nie dobre słowo, którzy wydają się nie mieć jakiś dużych problemów, stawiam im karty, próbujemy wspólnie zobaczyć co ich podświadomość chce im przekazać a okazuje się, że oni na pozur szczęsliwiwi mają tez wiele problemów.
W mojej praktyce okazało się, że czasami ludzie, którzy są w szpitalach psychiatrycznych, są bardzo empatyczni, mają przepiękne Serca, które czekały na to aż ktoś je odkryje, pozwoli im się wyrazić. Zdarza się, że są to ludzie bez ego lub którzy poświęcili swoje ego na rzecz czegoś większego. Czasami ich opisy, wnioski były dla mnie tak uderzające, że ja sobie nieraz myślałam, że jak to możliwe, aby ktoś miał w sobie tak piękną głębie, umiał znaleźć słowa, jakich jak nie umiałam jako poetka, malarka a on np wyraził to czego ja szukałam. Jak wielu pięknych ludzi jest nie właściwie ukierunkowanych i wsadzonych do jednego wora, źle zinterpretowanych.
Ja to widzę nawet w szkole u mojego Syna, gdzie nie jest zrozumiany, w angielskiej szkole. Przychodzi do domu i płacze, że on nie chce juz tam chodzić, bo nie może się ruszać, że nie pozwalają mu się wyrazić, że go aż całe ciało boli, bo on czuje, że potrzebuje ruchu a nie wolno, trzeba siedzieć w ławce, słuchać co mówi Pani… nie przeszkadzać. Nasz Syn był nawet na edukacji domowej prawie rok, ale w pewnym momencie pomyślałam, że dobrze jeśli miałby kontakt z rówieśnikami i ponownie wysłaliśmy go do szkoły, jednak czy ta decyzja była dobra czy nie , okaże się w przyszłości.
Zdaje sobie sprawę, że większość rzeczy jakie nam się przytrafiają są wynikiem naszych podświadomych wierzeń, ale nie do końca tak jest w 100 % jednak metoda lustra jest jak najbardziej dla nas wspomagającą wskazówką i bardzo praktyczną.
Zawsze czułam, że tomik , pamiętnik mistyczny, który piszę, jest miedzy innymi poświęcony ludziom wrażliwym. którzy potrafią czuć i nigdy tego nie zagubili na drodze ziemskiej wędrówki, nie pomylili z umysłem 🙂
Wrażliwość może być piękna i jest darem bo daje nam duże możliwości ale trzeba nauczyć się ją chronić i szanować.